Formalności po uzyskaniu pozwolenia na budowę. Uzyskałam w końcu długo wyczekiwaną decyzję – mogę rozpocząć budowę domu. Z racji wykonywanego zawodu wiedziałam, że zanim wbiję przysłowiową pierwszą łopatę, muszę załatwić pewne sprawy urzędowe. Postanowiłam postępować systematycznie. Zaczęłam od spotkania z kierownikiem budowy. Zabrałam na nie wydrukowane (w kilku egzemplarzach na wypadek pomyłki podczas wypełniania) wnioski: zgłoszenie budowy i przejęcie obowiązków przez kierownika budowy, oraz zakupiony wcześniej dziennik budowy. Odpowiednie druki pobrałam ze strony urzędu – dobrze, że wcześniej dowiedziałam się, gdzie mam ich szukać, ponieważ wcale to nie było takie oczywiste. Kierownik budowy wypełnił wszystko i wysłał mnie do urzędów – zgłosić budowę i zarejestrować dziennik budowy. Wydawało mi się, że to należy do jego obowiązków, ale nie upierałam się.
Udałam się więc najpierw do Powiatowego Nadzoru Budowlanego zgłosić zamiar budowy. Miła pani w okienku przyjęła papiery i poprosiła mnie jeszcze o decyzję, którą odkserowała. Przyzwyczajona to tego, że za wszystko muszę płacić, miło byłam zaskoczona, że ta usługa jest bezpłatna.
Niestety rejestracja dziennika nie należała już do obowiązków pani i musiałam udać się do Starostwa Powiatowego. Weszłam i stanęłam ze zdziwienia, ponieważ dużo się pozmieniało od ostatniej mojej wizyty. Na szczęście na przeciwko drzwi znajdowała się informacja, więc nie błądziłam długo po urzędzie – rejestracja dzienników budowy odbywała się na parterze. Wzięłam numerek i nawet nie zdąrzyłam usiąść, bo już musiałam podchodzić do stanowiska.
Znowu trafiłam na miłą panią, która dała mi ostateczną decyzję na budowę i zarejestrowała dziennik (ta usługa jest również bezpłatna), przedtem jednak musiałam wypełnić jeszcze wniosek o rejestrację dziennika. Patrząc na urzędniczkę, pomyślałam, że już nie chcę pracować na poczcie i bezmyślnie stemplować znaczki, co zawsze mówię jak jestem przemęczona. Dlaczego już nie chcę? Bo pani musiała ostemplować każdą stronę dziennika. Niby rozumiem, ale większego sensu nie widzę. Jednak czekała mnie tu niemiła niepodzianka. Oddając mi ostateczną decyzję, pani powiedziała, że ma ona numer 718. Zaskoczyło mnie to, ponieważ na poprzedniej ta 8 wyglądała bardziej jak 2 i tak kierownik budowy wpisał w zgłoszeniu. Spytałam się co mam robić w takim przypadku – jechać jeszcze raz do Nadzoru Budowlanego. Udałam się tam. Pani w okienku podała mi moje zgłoszenie, czarny długopis i poprawiłam tę 2 na 8. Urzędniczka odbiła jeszcze ostateczną dezycję, żeby już nikt nie miał wątpliwości.
Wychodząc z urzędu odetchnęłam z ulgą, formalności za mną. Teraz tylko geodeta i za 2 tygodnie mogę ruszać z budową, kiedy zgłoszenie się uprawomocni.
Formalności po uzyskaniu pozwolenia na budowę